Julita Perczuk
Donut worry, czyli jak bezkarnie wciągnąć pączka!

Pączek zjedzony w Tłusty Czwartek podobno ma przynieść szczęście. Nie wiem jak Ty, ale ja szczęściu lubię pomagać :)
Ale co w przypadku, gdy od stycznia (ach te postanowienia noworoczne) starasz się unikać słodyczy, zdrowo i mądrze jeść, trenować regularnie?
Nie ma problemu! Twój metabolizm jest prawdopodobnie już dość dobrze podkręcony. Zatem wcinaj bezkarnie i ciesz się chwilą :) Jeśli dodatkowo całkowicie od dłuższego czasu unikasz cukru, Twoje kubki smakowe zdążyły się od niego odzwyczaić. Zatem już po połowie pączka stwierdzisz, że jest TOO SWEET! :)
i oddasz go mężowi, lub będziesz miała dość do następnego Tłustego Czwartku.
To jest lepsza wersja.
Jest też druga, inna.

Bardzo chcesz wyglądać i czuć się świetnie, ale lubisz podjadać słodkości. Raz na jakiś czas wskoczy ciasto, czekolada, a później znów jaglanka i ksylitol. I tak w kółko, zwariować można.
Co w takiej sytuacji?
Wcinasz pączka (ok. 400 kcal) i ucinasz kaloryczność pozostałych posiłków. Co to dla Ciebie znaczy? Że na obiad będzie zupa lub lekka sałatka, a na kolację shake warzywny. Tadam :)
Można? Można!
Ale co zrobić w sytuacji, gdy wciągnęłaś jednego pączka i nie możesz przestać myśleć o pozostałych? Chcesz po prostu by uniknął w Twoim brzuchu samotności, dokładając mu drugiego, trzeciego, czwartego... itd.
W takiej sytuacji... po prostu je zjedz! Spotkamy się na wspólnym treningu, spalimy je w mig! I ILEŻ SZCZĘŚCIA CIĘ SPOTKA... :) :) SMACZNEGO!